Ksiądz pułkownik Józef Joniec, pierwszy proboszcz parafii na Woli Justowskiej w latach 1948-1951.
KAPELAN SPOD TOBRUKU I MONTE CASSINO
Wśród żołnierzy wszystkich frontów II wojny światowej pochodzących z ziemi limanowskiej szczególne miejsce zajmuje ks. płk Józef Joniec, kapelan-proboszcz najpierw Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich, a później 3.Dywizji Strzelców Karpackich. Mało to znana postać, nawet w swych rodzinnych stronach. Złożyło się na to kilka powodów - głównie pół wieku trwające ograniczenia możliwości pisania i publicznego mówienia o wydarzeniach, w których ks. Joniec brał udział, jak też może i to, iż był kapłanem diecezji krakowskiej. Niechaj te kilkanaście zdań posłuży popularyzacji tej pięknej postaci.
Ksiądz Józef Joniec urodził się 11 marca 1900 r. w Sowlinach koło Limanowej jako syn zamożnych gospodarzy - Wojciecha i Agaty z domu Rosiek. W latach 1907-11 uczęszczał do szkoły powszechnej w Limanowej, później, z inicjatywy matki, podjął naukę w I Gimnazjum w Nowym Sączu. Były to lata poprzedzające bezpośrednio wybuch I wojny światowej - szkolnictwo gimnazjalne w Galicji ogarnięte było falą tajnych i jawnych organizacji niepodległościowych. Podobnie było również w Nowym Sączu. Tu m.in., po dwukrotnym pobycie Józefa Piłsudskiego (1903 i 1908 r.), powstał tajny Związek Walki Czynnej, przeobrażony później w jawny Związek Strzelecki - bazę dla wojennych legionów. Jest raczej pewne, iż nasz bohater należał do tej organizacji.
W 1916 r., po otrzymaniu promocji do piątej klasy gimnazjalnej przerywa naukę i zaciąga się do legionów. Służbę w wojsku rozpoczął jako ułan 2.Pułku II Brygady Legionów. Po tzw. kryzysie przysięgowym, w lipcu 1917 r., w składzie reszty legionowej, zwanej ?korpusem posiłkowym", znalazł się na Bukowinie. W lutym 1918 r. został internowany na Węgrzech, później zaś wcielony do wojska austriackiego. Listopad 1918 r. i koniec I wojny światowej zastał go na froncie włoskim.
Wiosną 1919 r. ochotniczo zgłasza się do służby wojskowej, biorąc udział w odsieczy Lwowa. Po powrocie zabiera się do przerwanej nauki, zdając egzamin do klasy VII w Gimnazjum Prywatnym im. S.Jaworskiego w Krakowie. W 1920 r. znów jednak przywdziewa mundur żołnierski. Maturę zdał dopiero 1 czerwca 1921 r. w Gimnazjum im. H.Sienkiewicza w Krakowie.
Jesienią 1921 r. wstąpił do krakowskiego Seminarium Duchownego, rozpoczynając równocześnie studia teologiczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. ?Źródeł jego powołania należy szukać, poza łaską Bożą, w jego życiu rodzinnym - napisze później o ks. Jońcu biskup Piotr Bednarczyk. - Ale można by też wymienić pewne zdarzenie, które wpłynęło niewątpliwie na wstąpienie maturzysty w mury seminaryjne, dla przygotowania się do kapłaństwa. Było to w lipcu 1920 roku. Joniec prowadził szwadron 8.pułku ułanów przez ulice Krakowa. Gdy przejeżdżał ulicą Floriańską, nagle koń stanął i nie chciał iść dalej, tak, że jeździec musiał zejść z konia, wprowadzić go do bramy i uspokoić. Koledzy twierdzili, że to zły omen i że nie wróci z tej wojny. Wtedy młody wachmistrz zwrócił się do Matki Bożej Limanowskiej z prośbą, aby mu pozwoliła wrócić z wojny. I w duchu złożył ślub, że jeśli powróci, to poświęci się stanowi duchownemu i będzie szerzył cześć Matki Bożej Bolesnej".
Koledzy z seminarium w swych wspomnieniach podkreślają zdecydowane dążenie Józefa Jońca do stanu kapłańskiego. Starszy od nich wiekiem, imponował im zarówno swą żołnierską przeszłością, jak i bezpośredniością w postępowaniu, koleżeństwem, ofiarnością i pobożnością. Czynił też próby malarskie, pisywał artykuły do seminaryjnych czasopism. Święcenia kapłańskie otrzymał 19 września 1925 r. z rąk arcybiskupa krakowskiego, ks. Adama Stefana Sapiehy. W dzień później odprawił mszę prymicyjną w Limanowej.
Pierwszą jego placówką duszpasterską był wikariat w Czarnym Dunajcu na Podhalu. Proboszcz tej parafii był wtedy akurat obłożnie chorym, cały więc ciężar pracy duszpasterskiej spoczął na dwóch wikarych - ks. Jońcu i ks. Leonie Bzowskim. Obydwaj zapisali się w dziejach tej miejscowości jako organizatorzy życia gospodarczo-kulturalnego - zorganizowali mleczarnię, Katolicką Sodalicję Młodzieży (ks. Joniec prowadził zajęcia z zakresu przysposobienia wojskowego); szeroki zwłaszcza zasięg miała podjęta przez nich akcja przeciwalkoholowa. Ks. Joniec zasłynął wtedy wśród górali ze swych oryginalnych kazań niedzielnych; trwałą po nim pamiątką w Czarnym Dunajcu pozostał wzniesiony z jego inicjatywy Dom Ludowy.
W 1930 r. został proboszczem parafii Balin k. Chrzanowa. Była to tzw. trudna placówka - brak było nie tylko kościoła, ale i jedności parafian. Młody proboszcz z wielkim samozaparciem zabrał się do roboty - w ciągu pięciu lat zdziałał tyle, że można było przystąpić do budowy nowego kościoła (1935 r.).
Nie dane mu jednak było ukończenie dzieła. Wybuchła II wojna światowa. Ks. Joniec, uprzedzony o możliwości aresztowania, opuszcza Balin. Zaciągnięte na budowę długi spłacił dopiero po wojnie pieniędzmi... uciułanymi z żołnierskiego żołdu.
W życiu ks. Józefa Jońca rozpoczął się nowy etap. Schronił się najpierw u rodziny w Limanowej, zaś w styczniu 1940 r. przez Nowy Sącz, Szczawnicę przerzucony zostaje do Słowacji, później przekracza granicę węgierską. Przez pewien okres czasu był duszpasterzem w obozach internowanych polskich żołnierzy, 11 czerwca 1940 r. opuszcza jednak Węgry i przez Jugosławię, Grecję, Turcję, Syrię dociera do Palestyny, gdzie przemieszczona została utworzona niedawno Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich. Tutaj ksiądz Joniec znów przywdziewa żołnierski mundur, stając się jej kapelanem.
Kronikarze Brygady i piszący wspomnienia jej żołnierze szczególnie wspominają wycieczki-pielgrzymki, jakie ksiądz Joniec organizował dla żołnierzy do miejsc świętych. Sam opisał Drogę Krzyżową w Jerozolimie, jaką odprawił z grupą stu karpatczyków: ?Na kolanach pobożnie modliliśmy się i śpiewaliśmy, aże się mury trzęsły. - Któryś dla nas cierpiał rany. - Zbiegli się mieszkańcy sąsiednich domów i wnet tłum muzułmanów i chrześcijan różnych Kościołów towarzyszył nam. Mówiono: co to za wojsko, które tak się modli? Wtedy właśnie księża niemieccy i Włosi z całej Palestyny byli tam internowani w klasztorze franciszkańskim. Gdy posłyszeli ci księża a mogło ich być pięćdziesięciu - nasze śpiewy, wszyscy wybiegli na taras klasztoru i nie chcą wierzyć własnym oczom... nie mogli pojąć, skąd tylu Polaków w Palestynie, w szeregach wojskowych".
Bolał szczególnie nad wielkim zaniedbaniem miejsc świętych zarówno w Jerozolimie, jak i w innych miejscach Palestyny. Kwestował więc wśród żołnierzy na ich ratowanie. Prowadził też zbiórkę pieniędzy na prowadzoną przez siostry elżbietanki budowę Domu Polskiego w Jerozolimie. Był jednym z inicjatorów fundacji wieczystej mszy świętej za dusze poległych żołnierzy Brygady.
We wrześniu 1940 r. SBSK przeniesiona została do Egiptu; w sierpniu zaś 1941 r. większość oddziałów taktycznych Brygady przetransportowano do twierdzy Tobruk.
Miejsce to miało już swoją sławę w tej wojnie. Twierdza ryglowała wojskom włosko-niemieckim drogi biegnące północnymi skrajami Afryki, wzdłuż Morza Śródziemnego, z zachodu na wschód - do Aleksandrii, Kairu i Suezu. Dlatego też jej utrzymanie było tak ważne dla wojsk alianckich i z taką też zaciekłością szturmowali ją Włosi i Niemcy. Polacy zluzowali tkwiące w tym pustynnym piekle od kilku tygodni wojska australijskie; wytrzymać mieli tu prawie cztery miesiące, zyskując sobie zaszczytne miano ?szczurów pustyni".
Praca duszpasterska była tu niezwykle trudna. ?W Tobruku był kościół katolicki z ocalałą wieżą i okazałym frontonem, lecz kompletnie zrujnowany wewnątrz - pisze Olgierd Terlecki. - Msze święte niedzielne odprawiali kapelani polscy, australijscy i później angielscy w ogromnej, wykutej w skałach grocie, która służyła też na co dzień jako sala szpitalna dla rannych żołnierzy polskich(...). Może wykuli ją jeszcze ludzie jaskiniowi - zastanawiał się ksiądz kapelan Józef Joniec - może służyła za schron w licznych wojnach, które tędy przeszły, że w niej chronili się pierwsi chrześcijanie przed prześladowaniem? Teraz ustawiono tu w skalnej wnęce ołtarzyk z Matką Boską Częstochowską, podczas mszy rozbrzmiewały polskie pieśni religijne, pilnie słuchane przez Australijczyków czy Anglików, po ostatnich zaś słowach kapłana śpiewano ?Boże coś Polskę'; kończone bolesnymi słowami ?Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie".
Zasłynął wtedy ksiądz Joniec z płomiennych kazań głoszonych do polskich żołnierzy: ?W jednej z często śpiewanych pieśni obozowych - mówił błagaliśmy: O Panie, któryś jest w niebie, wyciągnij sprawiedliwą dłoń. Wołamy z cudzych stron do Ciebie, o polski dach, o polską broń. Obecnie ziszczają się te nasze pragnienia. Mamy naszą wymodloną broń, bo jako polscy żołnierze, pod polską komendą stajemy w akcji wojennej, by wyrąbać sobie drogę do wolnej Polski, by skruszyć ten miecz, który siekał nasz kraj".
Po zakończeniu oblężenia Tobruku SBSK przyszło jeszcze stoczyć ciężkie i okupione dużymi stratami boje pod EI-Ghazela (15-17 XII 1941 r.). Później był krótki wypoczynek w Quastima - dla księdza Jońca to znów okazja do pielgrzymowania do Ziemi Świętej.
W 1942 r. nastąpiła reorganizacja wojsk polskich, skupionych wokół basenu Morza Śródziemnego . Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich rozbudowana została wtedy w 3.Dywizję Strzelców Karpackich. Jej naczelnym kapelanem-proboszczem został ks. Józef Joniec, który 3 maja 1942 r. w obozie Qustina, odprawił uroczyste nabożeństwo, ?po którym gen. Józef Zając - dowódca wojsk polskich na Środkowym Wschodzie, odczytał rozkaz Naczelnego Wodza (gen. Sikorskiego) nakazujący rozwinięcie brygady karpackiej w dywizję strzelców karpackich. Był to uroczysty moment połączenia się na Ziemi Świętej pod jednym sztandarem żołnierzy polskich, których drogami losy wojenne tak różnie pokierowały. Chwila była uroczysta i wszyscy rozumieli jej wagę".
Ksiądz Joniec bierze teraz udział we wszystkich ważnych chwilach w dziejach 3.DSK. Dla przykładu: 14 listopada 1943 r. odprawił również uroczystą mszę św. w obozie EI Khasse: ?...w olbrzymim czworoboku, którego bok czwarty stanowił olbrzymi oparz, stanęły oddziały dywizji karpackiej oraz delegacje wielkich innych jednostek Korpusu...". ?W obecności generała Andersa odbyło się wtedy przywitanie Naczelnego Wodza - gen. Sosnkowskiego".
Najważniejszym punktem na bojowym szlaku 3.DSK było Monte Cassino. Walki o ufortyfikowany rejon starego opactwa cystersów, ryglujący drogi do Rzymu, trwały od stycznia 1944 r., dopiero jednak 18 maja tegoż roku Polacy zdobyli to miejsce, okupując zwycięstwo dużymi stratami.
Wśród walczących pod Monte Cassino był również ksiądz Joniec, czuwając nad całością służby duszpasterskiej. ?Kapelani szli do boju - czytamy w monografii ?Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich 1942-1947" - za wskazaniem swego proboszcza, ks. Józefa Jońca, ochotnika-ułana z roku 1920, który na odprawie przed bitwą powiedział im: Nie bójcie się iść do nieba, innym drogę wskazujcie, nie bójcie się tą drogą iść sami. Trzeba z żołnierzami być w linii".
Jego smutnym, ale i zaszczytnym obowiązkiem było urządzenie polskiego cmentarza żołnierskiego. ?Rośnie rząd krzyży w San Vittore na polskim cmentarzu wojennym, który saperzy oczyścili z min i pięknie ogrodzili - notuje. - Nad wejściem do cmentarza widnieje tablica Dywizji. Tam mój smutny obowiązek. Kiedy zwożą z góry ciała poległych, po siedmiu czy ośmiu dniach, trzeba je brać na koce gorące od rozkładu i robactw. Chętnie pomagają mi ludzie z Kwatery Głównej Dywizji, bo to są szczątki bohaterów, które czczone będą przez naród i przyszłe pokolenia. Pluton Benzyny, mimo nawału pracy, buduje na cmentarzu wielki drewniany krzyż. Tak powstał polski cmentarz pod drewnianym krzyżem na trawniku, wśród purpurowych maków. ".
Dalszy szlak bojowy 3 DSK wiódł przez Recanto (11 VII 1944 r.), Anconę (28 VII 1944 r.), Asyż (8 X 1944 r.), Terra del Sole (10 I 1945 r.), Medicinę (14 IV 1945 r.). Ksiądz Joniec wraz z polskimi żołnierzami brał udział w gaszeniu pożaru zbombardowanej przez Luftwaffe bazyliki w Loreto; 21 kwietnia 1945 r. z pierwszym szeregiem polskich żołnierzy wszedł do wyzwolonej Bolonii.
We Włoszech pozostał do 5 września 1946 r. - czyli do chwili przetransportowania 3.DSK na teren Wielkiej Brytanii. Czynnie uczestniczył w urządzaniu polskich cmentarzy żołnierskich pod Monte Cassino, w Loreto i Bolonii; był jednym z inicjatorów budowy pomnika na Wzgórzu 593, o które polscy żołnierze stoczyli najkrwawsze boje w kampanii apenińskiej.
21 kwietnia 1948 r. odczytany został rozkaz ostatniego dowódcy 3.DSK - gen. Bronisława Ducha:
Wskutek powołania przez władze kościelne do pracy duszpasterskiej w kraju, odchodzi z szeregów Dywizji Karpackiej ks. proboszcz Józef Joniec(...). W służbie wojennej poza granicami Polski pełnił obowiązki szefa duszpasterstwa katolickiego najpierw w Samodzielnej Brygadzie Strzelców Karpackich, a następnie w III Dywizji Strzelców Karpackich. Odbył on kampanie w Tobruku i Libii oraz całą kampanię włoską. Jego wojenna praca jest nierozłącznie związana z wszystkimi trudami, przeżyciami i tradycjami oddziałów karpackich. W pracy duszpasterskiej w szeregach karpackich cechowała go głęboka wiara, poświęcenie i płomienny patriotyzm. Te wielkie walory utorowały mu szybko drogę do serc żołnierskich oraz zjednały uznanie dowódców i przełożonych. Toteż zawsze zostanie w pamięci naszej ta piękna postać kapłana-żołnierza i zaufanego przyjaciela i powiernika towarzyszy broni. Żegnając ks. proboszcza Jońca, udzielam mu pochwały w imieniu Służby i wyrażam serdeczne podziękowanie za całość jego pełnej poświęcenia pracy. Dowódca III Dywizji S.K., Duch, gen. dyw."
Po powrocie do kraju i krótkim wypoczynku ks. Joniec został mianowany proboszczem w Woli Justowskiej k. Krakowa - tu odnowił przeniesiony z Komorowic zabytkowy kościółek, pracując przy tym jako zwykły robotnik. W 1951 r. przeniesiono go do Oświęcimia, gdzie objął obowiązki proboszcza i dziekana. Za jego rządów tą parafią odmalowano część polichromii w kościele, odrestaurowano ołtarz MB Częstochowskiej, świątynia też otrzymała tynki zewnętrzne.
Sterane tułaczką dwóch wojen światowych życie jednak zaczęło się dopalać. 11 września 1955 r. ks. Joniec zemdlał w czasie odprawiania mszy św.; stwierdzono zawał serca, później nastąpił paraliż z utratą mowy i amnezją. Choroba trwała ponad rok - 17 grudnia 1956 r. nastąpił kolejny atak serca, 21 grudnia zgon.
Pogrzeb odbył się w Wigilię Bożego Narodzenia 1956 r. ,zgromadził wielu księży z biskupem Baziakiem na czele oraz tysiące wiernych. Doczesne szczątki bohatera dwóch wojen światowych, wielkiego patrioty i kapłana spoczęły w kaplicy cmentarnej na cmentarzu w Oświęcimiu.
autor: Jan Wielek
pobrano z : http://www.nsi.pl/almanach/
zobacz także: http://zss3limanowa.alte.pl/patron/patron.htm